Trixie Catch Me with Remote Control...



Trixie Catch Me with Remote Control, to zabawka sterowana pilotem - piórko w ruchu, czyli co zrobisz jeśli mnie złapiesz...

Zgrabne pudełeczko o zbliżonych sześcianowi kształtach wesoło uśmiechało się do mnie na sklepowej półce. Było w kolorze niebieskim, charakterystycznym dla firmy Trixie. Tę zabawkę widziałam już wcześniej na zdjęciach w kilku książkach o kociej tematyce. 




Po wielu godzinach codziennej pracy, nie zawsze mam ochotę na wymachiwanie wędką, zdarza się, że jest to bardziej obowiązek , aniżeli przyjemność. Z tego względu chytrze pomyślałam o tym, elektrycznie sterowanym, małym gadżecie, jako wybawieniu (dla mnie) od czasu do czasu. Już dłużej nie trzeba było mnie przekonywać ☺.



Dumna przyniosłam zawiniątko do domu. Zawartość skrywała granatową kopułę wykonaną z dość twardego plastiku, małego pilocika do sterowania wraz z małą bateria do niego oraz, co najważniejsze - dwie, takie same (z pewnością kolejna jako zapasowa w razie zniszczenia) wędki zwieńczone kolorowymi piórkami. Po chwili odkryłam, że zestaw jest niekompletny - brakuje baterii „paluszków“ (AA), które nie są zawarte w zestawie, ale na szczęście łatwo je dostać w pierwszym lepszym kiosku czy spożywczaku...

Zabawę zaczęłam od włączenia przedmiotu za pomocą przycisku centralnego znajdującego się na korpusie. Po uruchomieniu wszystko zadziałało bez zarzutu. Wielokolorowe skrzydełka obracały się we wszystkie strony, zmieniając samoistnie kierunek lotu. Dość istotna uwaga jest taka, że za pomocą pilota nie da się narzucić kierunku lotu (mężczyźni z pewnością będą niepocieszeni). Jedyna możliwość to włączenie lub wyłączenie, z jego pomocą, ruch obrotowego.



Całość prezentuje się interesująco, materiał jest wystarczająco sztywny. Oczywiście końcówka została wykonana z elastycznego materiału i z pewnością jest najmniej trwałym elementem. Zabawka stoi stabilnie, raczej nie jest jej łatwo przewrócić. Odpowiada mi także kolor.



Niestety, nie spodobała się moim czterołapką. Zdziwieni zrobili oględziny nowego nabytku, obwąchali – obejrzeli - odeszli.  Zaczęłam włączać i wyłączać obroty, to jeszcze raz wzbudziło ich zainteresowanie. Skupiali się jednak, nie tak, jak przewidział autor produktu na piórkach, tylko na czubku plastikowego patyka. W tym czasie skrzydełka obracały się uderzając lekko w boki, co ewidentnie drażniło paniczów.

Nie dałam za wygraną, kolejnego dnia, podjęłam jeszcze jedną próbę, w końcu chciałam też zrobić dla Was zdjęcia. Postawiłam zabawkę na środku, zaczęłam ustawiać aparat i zanim się zorientowałam sznureczek został przecięty przez kilka ostrych ząbków i  ruch obrotowy został uniemożliwiony. Z tego wzgledu zrezygnowałam z kolejnych prób, wszystko schowałam, z planem podarowania innemu kotu (grzeczniejszemu ;)). Zniszczony element udało mi się skleić za pomocą taśmy, więc Catch Me jest wciąż zdatny do użycia, poza tym  mam jeszcze zapasową wędkę, której na razie nie wyciągam.



Podsumowując, uważam ten produkt za dość estetycznie i porządnie wykonany. Nie mam mu nic do zarzucenia. Druga wędka, to bardzo praktyczny pomysł, szkoda, że nie ma możliwości ich pojedynczego dokupienia. Moje koty nie dały się niestety „oszukać“ i nadal muszę machać klasyczną wędka każdego dnia. Nie wykluczam możliwości, że dla wielu kotów, może to być „strzał w dziesiatkę“. Pozostaje tylko kupić i sprawdzić, dlatego zawsze warto mieć znajomych kociarzy, z którymi ewentualnie można wymienić się kocimi fantami ☺.


A oto filmik z kotem, który polubił Catch Me.

Z pewnością nie jest to niezbędny element kociego wyposażenia, ale gdy nasze koty siedzą po wiele godzin same w domu warto zainwestować w coś, co pozwoli im uatrakcyjnić codzienność i może nie raz uratować nasze meble przed zniszczeniem (jeśli mamy czas zrobić dla nich coś własnoręcznie, to jeszcze lepiej – tutaj  pomysły Fabioli na zabawkowy niezbędnik).





Pozdrawiam,
Humora

11 komentarzy:

  1. Żebym nie wiem jaka była zmęczona - na zabawę z Bezą zawsze mam czas, nie
    potrafię odmówić jej tej przyjemności. Szczerze mówiąc zabawka nie przypadła mi
    do gustu.
    Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie zabawa z człowiekiem jest jedną z najlepszych rzeczy jakie możemy podarować naszemu kociastemu :)

      Humora

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. moje oko cieszy zwłaszcza ta pokrywa w ala śliwkowym odcieniu - bardzo lubię ten kolor ;)

      Humora

      Usuń
  3. Ja to bym sama się chętnie nim pobawiła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocie zabawki nie raz świetnie sprawdzają się dla ludzi :D np tor z piłką był u mnie w domu hitem i dla domowników, i dla gości :D

      Humora

      Usuń
  4. Nikt tak nie potrafi wywijać wędką jak człowiek. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koty wiedziały kogo sobie zatrudnić na darmowych usługiwaczy ;)

      Humora

      Usuń
  5. Czasami tak bywa, człowiek chce dla koteczków jak najlepiej a tu niestety ...
    Człowiek jest jednak niezastąpiony...:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to w sumie bardzo optymistyczny wniosek :D

      Humora

      Usuń
  6. Moje na pewno by się nie bawiły, Fisiek przestraszyłby się włączonego, a wyłączone pogryzłby na kawałki... ale ciekawa ta zabawka jest :)

    OdpowiedzUsuń