Kastracja to nie choroba.


Wielu posiadaczy zwierzaków staje przed dylematem: kastrować, czy nie? Pytanie dotyczy zazwyczaj osób, które zdecydowały się na znajdki, gdyż w obecnym czasie zdecydowana większość umów adopcyjnych (gdy bierzemy pupila np. z fundacji) lub kupna-sprzedaży (gdy kupujemy w legalnej hodowli) zawiera zobowiązanie dotyczące wykonania zabiegu kastracji. Zwiększa się także liczba schronisk wydająca już wykastrowane zwierzęta. Niemniej jednak mnóstwo osób decyduje się na koty, które się przybłąkały lub "od sąsiada".



Najczęściej mówi się o kastracji kocurów oraz sterylizacji kotek. Jest to jednak potoczne rozróżnienie, gdyż, uściślając, zawsze chodzi nam o zabieg kastracji, bowiem

KASTRACJA-to usunięcie (czyli wycięcie) gonad: u kocura są to jądra, u kotki jajniki (lub jajniki wraz z macicą) powodujące stałe zmiany w gospodarce hormonalnej organizmu

Zaleca się kastrację kotów między szóstym a dwunastym miesiącem życia, choć aktualnie bardzo modny jest zabieg wczesnej kastracji, na który najczęściej decydują się hodowcy kotów rasowych w celu uniknięcia nielegalnego i niekontrolowanego rozmnażania ich kotów.

Nie jeden raz spotkałam się z głosami (pozdrawiam pana taksówkarza, który wiózł mnie i moją kotkę do kliniki na tenże właśnie zabieg) , że kastracja to krzywdzenie zwierzęcia, okaleczanie go, zabieranie mu "jednej z największych przyjemności życia", "potrzeby posiadania dzieci". No cóż-projektowanie ludzkich pragnień i odczuć na zwierzę jest wysoce niewłaściwe. Zwierzę nie odczuwa pociągu seksualnego ani przyjemności płynącej z seksu, nie rozmyśla także nad tym, iż to najwyższy czas na dzieci. To, co odczuwa to instynkt, który włącza się pod wpływem burzy hormonalnej, a który nie ma nic wspólnego z przemyślanymi i racjonalnymi decyzjami. Zachowania instynktowne wywołane są przez bodziec, który powoduje reakcję łańcuchową:
kotka dostaje rujkę->dąży więc do zapłodnienia->zachodzi w ciążę->rodzi i odchowuje miot.
Gdyby kotka nie dostała rujki, nie szukałaby "miłości, dzieci i rodziny". Można temu zapobiec wykonując zabieg kastracji. 
Bardzo istotnym jest fakt, że rujki (także te niepokryte) oraz kolejne porody są dla kotki bardzo wyczerpujące. Podczas rui kotka traci apetyt, chudnie, wciąż nawołuje kocura (nawet 24/h), następuje u niej obrzęk narządów wewnętrznych oraz sromu. Rujka potrafi występować kilka razy w roku, jednak istnieje ryzyko, iż przekształci się w rujkę permanentną (po kilku dniach od rui następuje następna), którą trzeba wyciszać hormonami, co jest bardzo niebezpieczne dla zdrowia zwierzęcia. Dzięki zabiegowi kastracji oszczędzamy sobie kocich koncertów, a kotce burzy hormonalnych, które w efekcie zwiększają ryzyko ropomacicza oraz raka gruczołu mlekowego . Wykonując zabieg ubezpłodnienia zapewniamy kotce spokojne życie, a także zwiększamy szanse, by było ono zdrowe-uwierzcie, ona naprawdę nie wie, co traci i pewnie niezbyt chciałaby wiedzieć (rujki-burze hormonalne, kopulacje, ciąże...)!

W przypadku kocura dbamy o czystość naszego mieszkania (płodny kocur lubi pryskać, czyli znaczyć moczem swoje terytorium), a także jesteśmy świadomymi oraz odpowiedzialnymi właścicielami, dbającymi o dobro nie tylko swojego pupila, ale zwierząt w ogóle. Koty wychodzące -niekastrowane co roku zasilają szeregi bezdomnych kocich nieszczęść lądujących na ulicy (przeżywając na niej lub lądując pod kołami samochodu, umierając na jakąś kocią chorobę zakaźną, zostając zagryzionym przez psa/innego kota)  lub w najlepszym (?) wypadku w schronisku.

Polecam również zapoznać się z obliczeniami-koty to bardzo płodne zwierzęta. Ich ilość potrafi wzrastać w zastraszającym tempie. Czy zdawaliście sobie z tego sprawę?

 http://wet24.com.pl/wp-content/uploads/2014/03/sterylizacja-kastracja-plakat.jpg

Zabieg kastracji nie należy do drogich (60-150zł kocur, 130-250zł kotka), jednak w przypadku, gdy nie stać nas na pokrycie tej kwoty można skorzystać z promocji, które najczęściej mają miejsce w okolicach lutego i marca. Wiele gabinetów bierze udział w "Akcja sterylizacja"oferując zabiegi w bardzo atrakcyjnych cenach. Można się także zorientować, czy nasze miasto nie organizuje akcji bezpłatnej kastracji-wtedy można ubezpłodnić zwierzę na koszt miasta. Warunkiem jest tylko wypełnienie odpowiedniego wniosku oraz zaczipowanie pupila (koszt od 30 zł).

Pamiętajmy: KASTRACJA TO NIE CHOROBA! 

W kolejnym niedzielnym artykule przybliżę Wam przygotowanie do zabiegu kotki oraz kocura, rodzaje znieczuleń oraz szwów, a także opiekę pozabiegową.





Pozdrawiam
Filobiola 

9 komentarzy:

  1. To taki ważny temat. Ignorancja ludzi w tym temacie jest porażająca. Niestety gdy przychodzi co do czego wszyscy, którzy powinni pomóc, umywają ręce. Koło mojego domu osiedliły się 2 kocurki. Byłam w TOZ-ie, u weterynarzy i wszyscy odsyłali mnie z kwitkiem. Musiałam je wykastrować z własnej kieszeni. Edukacja ludzi jest bardzo ważna, a te zdjęcia dają wiele do myślenia. Zaraz je udostępnię na FB, może dotrze choć do jednej osoby.

    Świetny tekst. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj to prawda, niby jest wiele akcji dla bezdomniakow, ale jak co do czego przychodzi to wszyscy umywają rece, bo nie moj kot

      a juz w "Małym księciu" było ze za to co oswoisz jestes odpowiedzialny...


      Humora

      Usuń
  2. Moja Claire jest wysterylizowana, głównie dlatego żeby nie męczyła siebie i nas ciągłymi rujami, bo ona nie wychodzi. Miała ruję non -stop co 10 dni, możliwe że dlatego bo u sąsiadów jest kot - on do niej miauczał też non -stop i wszyscy odchodzili od zmysłów.
    Wcześniej miałam kota i też oczywiście był, bo sikał na wszystko, na wszystko w mieszkaniu ( nowy zamszowy plecak za prawie 300 złotych miałam tydzień). Ernest zył potem długo i szczęśliwie.
    Z kotem trudno inaczej, co do psów i królików można dyskutować, ja moją suczkę wysterylizuję jak będzie miała 5 lat, natomiast nie lubię wysterylizowanych samców.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mądrze napisane, tego tematu nigdy za wiele. Szkoda tylko, że większości bezmyślnych rozmnażaczy nie da się przemówić do rozumu nawet najsensowniejszymi argumentami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety nie ma jeszcze zbyt duzej swiadomosci społecznej w tym temacie...

      Humora

      Usuń
  4. Sama jestem najlepszym przykładem, jak wraz ze wzrostem wiedzy wzrasta świadomość. Moją pierwszą kotkę znalazłam, była w ciąży. Ani jej, ani jej córki nie wysterylizowałam, bo uważałam, że po co...kot mieszka w mieszkaniu, nie ma możliwości wyjścia i rozmnażania się, więc po co okaleczać i krzywdzić. Kotki się męczyły podczas rujek, wyły, nie spały i nie jadły, marniały. Dostawały tabletki, przez co jedna z nich się rozchorowała.... Żałuję też, że nie wysterylizowałam naszej suczki. Zachorowała na ropomacicze w wieku 15 lat i nie dała rady,a gdyby była wysterylizowana, mogłaby dalej cieszyć się życiem...ciągle miewała urojone ciąże, co ją wycieńczało.... No ale kto sterylizował psy 20 lat temu? Na szczęście to się zmienia. Jestem całkowicie za kastracją zwierząt domowych, wszystkie moje koty są wykastrowane, one i my mamy święty spokój ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje wszystkie potwory domowe są wykastrowane, Gruby też był odjajczony. Z Nochalem mamy problem, no i Gandalf pewnie w końcu pójdzie pod nóż, bo jest już bardziej "nasz" niż właścicieli... I zawsze nakłaniam znajomych z kotami do kastracji i sterylizacji, nawet trochę brutalnie mówiąc o tym co zazwyczaj spotyka kocięta, ale przyznam, że zawsze wywołuje to oczekiwany skutek i koty są kastrowane.

    Co do Oriona, dziś mieliśmy kolejny zastrzyk, temperatura spadła z 40 do 38 stopni i wybrałam opcję antybiotyku w tabletkach, tak że przez trzy dni, dwa razy dziennie rudy będzie dostawał leki. Ale je normalnie, miauczy, gada, pije, bawi się, dziś nawet na chwilę przeszłam się z nim po ogrodzie, bo miuńczał godzinę pod oknem tarasowym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trzymam kciuki za Oriona za rychłą poprawe!!!

      Humora

      Usuń
  6. Bardzo mądry tekst.
    Niedawno na fb widziałam zdjęcia ropomacicza kotki. Przerażające! Gdzie ludzie mają głowę, nie kastrując kotów?

    OdpowiedzUsuń