Perfect Care Furmaster.



Dzisiaj zaprezentuję zgrzebło popularnie zwane „furminatorem“ – od nazwy produktu jednej z firm, która je produkuje. Przyrząd, którego używam nazywa się Perfect Care Furmaster i jest około trzykrotnie tańszy od tego „oryginalnego“, czyli firmy Furminator.




Wielokrotnie porównywałam ze sobą te dwie wersje i jeśli chodzi o materiał, wielkość, rozstaw i ułożenie ząbków, to są one niemal identyczne. Główna różnica dotyczy względów estetycznych. Jeśli bardzo zależy nam na kolorowej obudowie czy wyprofilowanej rączce, wtedy musimy zainwestować więcej.



Mój produkt ma już ponad 3 lata i spisuje się wciąż dobrze, bez zarzutów. Pomimo wszelkich upadków nie uległ (jak dotąd) zagładzie. Ma dość toporny wygląd, ale dzięki takiej budowie nie jest podatny na ułamania. Jedyny „słaby punkt“ tego sprzętu, to połączenie rączka – grzebyk, które jest miejscem klejenia. U mnie relatywnie szybko (po około roku) klej popuścił, z tego względu fragmenty te nie są ze sobą na stałe połączone, ale nie stanowi to problemu podczas użytkowania (nie rozsuwają się one same z siebie).


Jak działa ten "gadżet"? Wyjątkowym w porównaniu do zwykłych szczotek i grzebieni jest to , że „furminator“ dociera do podszerstka i wygarnia, także stamtąd, obumarłe kępki. Te pierwsze zbierają sierść tylko z  wierzchnich warstw, co sprawdza się przy codziennej pielęgnacji. Jednak raz na tydzień (w okresie linienia nawet częściej) warto sięgnąć po mocniejszy kaliber. Nie musimy się go obawiać – nie wyrywa on nowych włosów (w odróżnieniu od zgrzebła hakowego).



Perfect Care Furmaster sprawdzi się zarówno w przypadku krótko- jak i długowłosych kotów. Z mojej strony polecam go szczególnie dla kotów krótkowłosych, zwłaszcza tych o bardzo gęstym futrze np. dla brytyjczyków. Szybki zabieg raz na tydzień pozwoli ograniczyć wypadanie w dużym stopniu.


A co na to koty? Niestety tutaj nie mam już tak pozytywnych informacji. Moje kocury nie przepadają za tym zabiegiem. Szczotkowanie pudlówką to miłe gładzenie natomiast porządne zebranie podszerstka wymaga bardziej zdecydowanych ruchów, które niekoniecznie się im podobają.


Podsumowując - nie żałuję tej inwestycji i polecam zakup wszystkim, którzy chcą zminimalizować ilość kociej sierści. Moim zdaniem Perfect Care Furmaster jest warty te ok. trzydzieści złotych, które trzeba na niego wydać. Raczej nie przymierzam się do zakupu "oryginału", bo nie widzę funkcjonalnych różnic, które by mnie przekonywały o  wyższości Furminatora.

A jak Wy radzicie sobie z pielęgnacją kociej sierści? Czy już mieliście do czynienia z tego typu zgrzebłami?





Pozdrawiam,
Humora

22 komentarze:

  1. Mam dokładnie taki sam furminator i jestem z niego bardzo zadowolona. Nigdy nie było żadnych problemów, dobrze sie sprawuje i jest godny polecenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. My mamy jeszcze tańszą "podróbkę", Italy Record. Spisuje się dobrze, ale koty tego nienawidzą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. musisz im przetłumaczyć, że to lepsze niż kąpiel :P

      Usuń
  3. Mam podobną wersję i bardzo dobrze się spisuje :D Jest to chyba najmniej lubiany przyrząd do pielęgnacji sierści przez moją kotkę, ale źle nie jest, byle nie przesadzać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mamy taki sam! Andrzej, tak jak i pozostałe zabiegi pielęgnacyjne, średnio lubi czesanie, ale tym furminatorem jest skuteczne, a to najważniejsze :) Inne szczotki u nas średnio się sprawdzały, Andrzej tez ich nie lubił a sierści wyczesywały mało co.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tego gadżetu to ja jeszcze nie mam :) Mój kocur jest krótkowłosym pupilem, o średniej gęstości włosia - dzięki temu sprawa z pielęgnacją jego futra nie jest wcale trudna. Do jego wyczesywania uwielbiamy (zarówno kot, jak i ja) używać gumowego zgrzebła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tylko się cieszyć, że tak pryjemnie u Was wygląda odkłaczanie ;)

      Usuń
  6. Ja sie juz od lat zastanawiam nad furminatorem, ale jego cena mnie odstraszała skutecznie (nie wiem jak teraz w sumie, ale dość drogi był te 3 lata temu). Rozejrze sie, aż za tą wersją, bo kłaki fruwają obecnie po całej chałupie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oryginalny to koszt ponad sto złotych, więc to taka konkretniejsza suma, dlatego my pozostajemy bez kolorowej obudowy ;)

      Usuń
  7. My również mamy w posiadaniu zgrzebło. Może nie takie jak wasze, ale podobne. Ogólnie fajna rzecz - szczotki kompletnie się nie sprawdzały. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczotki fajnie wygładzają i zbierają z wierzchnich warstw, a prawdziwe potwory ktore zalegaja w domu kryją się w otchłaniach :P

      Usuń
  8. A czy sierść się po nim nie elektryzuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie, bo on jej nie wygładza, tylko wyciąga to co ukryło się podspodem.

      Usuń
  9. Mam podobno sprzęcik. Rzadko używam chociaż urządzenie jest dobre. Mam za mocną rękę i dlatego czeszę koty małym, ludzkim grzebieniem. Minio bardzo to lubi. Reszta drze paszczaka;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję bardzo za ten tekst :) Koniecznie zamawiam ten sprzęcik, bo z moją brytką już nie daję rady. Na pewno nie polubi, ale może nie będzie się sypać przy głaskaniu...
    Emi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo :) mizianki dla czekoladki !

      Usuń
    2. Przekazane :) mruczące podziękowania :)

      Usuń
  11. Od paru dni jestem szczesliwa posiadaczka furminatora. Nie ma porownania ze zwykla kocia szczotka - wyczesuje tony sierci. Nasz Harry Potter (birman) niezmiennie przy szczotkowaniu mruczy, furminator rowniez wprawia go w ekstaze. Siersc sie bardzo elektryzuje po czesaniu, przykleja sie do raczki - to sa jedyne ujemne punkty, ktore daly sie odczuc po trzykrotnym uzywaniu.

    OdpowiedzUsuń