O tym jak kot "zakłaczył" dom!



Znacie to?

Z pewnością każdy (no, może prawie każdy) posiadacz kota już domyśla się o co chodzi. Wraz z nadejściem upragnonej wiosny dotyka nas chyba najbardziej uciążliwy aspekt opieki nad kotem-LINIENIE, czyli okres permanentnego zrzucania zimowego futra. 



Mniej inwazyjnym narzędziem jest furminator.  Jest to produkt, który posiada bardzo drobne, metalowe ząbki ściągające włos, który za chwilę znalazłby się na podłodze. Jest o tyle bezpieczniejszy, że zbiera jedynie martwe włosy (ulokowane w warstwie kociego podszerstka, czyli te znajdujące się najbliżej przy skórze)-w przeciwieństwie do trymera, który goli wszystko, jak leci (furminatorem łysego placka raczej nie wytniemy). W okresie linienia możemy używać go do codziennej pielęgnacji.
Czymże jednak są te wszystkie drobne niedogodności w porównaniu z rozmruczanym kotem, który zaraz po tym, jak już odkłaczyliśmy jego, siebie, kanapę i  wszystkie kąty, siada na naszych kolanach i mimo wszystko zostawia część siebie na ulubionych spodniach (warto też wspomnieć o podomkach: czyli po przyjściu z pracy/szkoły, czy szeroko rozumianego „zewnątrz”, biegusiem przebieramy się w ciuchy domowe, których nam nie jest szkoda, które mogą być całe oblezione, i których widoku oszczędzimy światu!) ☺


Trwa ono zazwyczaj kilkanaście tygodni, choć u kotów niewychodzących czas pozbywania się uzbieranej przez zimę okrywy włosowej może się znacznie wydłużyć (taaaaak, możemy użerać się z kłakami przez większość roku-koty pozostające w domu nie poddają się tak naturalnemu cyklowi jak koty wychodzące. Ma to związek z ciągłym utrzymywaniem podobnej temperatury w mieszkaniach/domach. W związku z tym można zauważyć, że koty zrzucają mniej futra „na raz”, za to jest to znacznie wydłużone w czasie ).  Oczywiście najbardziej przekichane ☺ mają opiekunowie kotów długo- i półdługowłosych, jednak niech krótka sierść Was nie zwiedzie-ona także wypada.  Co prawda nie unosi się niczym puch jak długa sierść (przez co jest nieco mniej uciążliwa-nie wpada sama do garderoby i do pomidorowej), za to uwielbia wbijać się w dywany i kanapy.
No dobrze-ustalmy fakty: mamy koty, mamy ich kłaki(na meblach, dywanach, w szafie, w obiedzie, herbacie i w nosie), często mamy też partnera, który w pewnym momencie zaczyna rwać  sobie włosy z głowy (i wydaje coraz to głośniejsze okrzyki: „Moje czarne skarpetki!!!!”, „ Moje spodnie!!!!”, „Gdzie jest rolka do ubrań??!?!?!?”, „Zrób coś z tymi kłakami, mam je nawet w ustach!!!!!!”).
Czy jest więc jakiś sposób, aby przetrwać okres linienia i nie zwariować? Otóż...TAK! Po pierwsze i najprostsze: pogodzić się z obecnością wszędobylskiej sierści. Po drugie sklepy zoologiczne oferują nam całe spektrum akcesoriów do pielęgnacji naszych futrzaków. Co więc warto kupić, a z czego można zrezygnować?
My najczęściej używamy szczotki „pudlówki”. Jest to druciana szczotka zakończona kuleczkami. Dzięki niej rozczeszemy ewentualne kołtuny i zbierzemy "z grubsza" martwy włos (to akcesorium zbiera sierść jedynie z zewnętrznych warst futra), a przy okazji sprawimy naszemu pupilowi przyjemny masaż, na co z pewnością odpowie głośnym mruczeniem. W czasie poza zintesyfikowanym linieniem w zupełności nam ona wystarcza.

Dla kotów o słabszych nerwach, które z mniejszym entuzjazmem reagują na czesanie, mamy coś specjalnego. Prawdopodobnie wiele z Was ma ją już w swojej łazience - nasz bohater to - szczotka TT (Tangle Teezer). Jest ona delikatna, nie tylko dla ludzkich włosów, świetnie sprawdza się w przypadku zwierząt. Nawet przeciwnik pielęgnacji powinien, z łaskawości, zgodzić się na taki relaksujący zabieg.
Popularnym akcesorium jest grzebień z obrotowymi ząbkami.  Niektórzy chwalą go za ładne rozczesywanie kołtunów , jednak my go nie polubiliśmy, a kołtuny, jeśli już się pojawią, rozczesujemy po prostu pudlówką. Jeśli jednak uważacie, że to niezbędnik każdego kociarza, to koniecznie wpiszcie w komentarzach, dlaczego. Być może Wasze argumenty przekonają nas do jeszcze jednej próby zakolegowania się z tym grzebieniem .
Gdy temperatura zaczyna wzrastać, sięgamy jednak po większy kaliber-jest to trymer hakowy. Dzięki niemu wyczesujemy (a tak naprawdę wygalamy) drugiego kota! Należy używać go ostrożnie, gdyż nieopatrznie możemy pozbawić naszego kociaka większości ubranka, co z pewnością mu się nie spodoba (w końcu łyse placki nie są zbyt atrakcyjne, prawda?). Polecamy używać trymera hakowego nie częściej niż raz w tygodniu.  W pozostałe dni pomocna będzie opisana wyżej pudlówka (czy już wspomniałam, że w okresie linienia wypadałoby czesać naszego mruczka codziennie? Nie? No to tak-jeśli chcecie maksymalnie ograniczyć ilość kłaczków, należy czesać nasze puchate  stwory CODZIENNIE).

Po akcji, która u nas wygląda tak: pudlówka (rozczesujemy)-trymer(wyciągamy drugiego kota z naszego kota)-pudlówka (zbieramy włosy, które wyciągnął trymer/furmintor, a które wciąż są na naszym kocie), wyciągamy rękawicę z gumowymi wypustkami, aby ostatecznie pozbyć się drobnych włosów, które tak bardzo chcą pozostać na naszym pupilu, aby ostatecznie ozdobić nasz ciemny sweter. Zamiast rękawicy można użyć własnej wilgotnej dłoni lub gumowej szczotki. Można też skorzystać z gotowych preparatów antystatycznych czy suchych szamponów.

Ceny narzędzi są różne-od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu złotych. Czy cena idzie w parze z jakością? Różnie to bywa-jak w życiu.
Zupełnie inną kwestią jest inwestowanie w szampony, odżywki i odtłuszczacze, co postaramy się nakreślić w kolejnym artykule-na razie nadmienimy jedynie, że w okresie linienia co jakiś czas kąpiemy nasze koty (szorujemy je wtedy porządnie!:)), co pozwala nam nie patrzeć w stronę szczotek, trymerów i rękawic na....jakieś trzy dni.  AŻ TRZY DNI  BEZ SZCZOTKOWANIA W OKRESIE LINIENIA...mmmmm...
No i na koniec zapamiętajcie-w  dniu, w którym zamieszka z Wami kot, przestajecie kupować ciemne ubrania (chyba, że macie ciemno umaszczonego kota, to nie kupujecie jasnych ;) ). Od tej pory Waszymi ulubionymi kolorami są biały i ecrue. Waszym niezbędnikiem nie jest już ulubiony zapach, a rolka odkłaczająca do ubrań (a raczej rolki, duuuuuużo rolek). Z pewnością dojdziecie też do wniosku, że mięciutki dywan w salonie wcale nie dodaje mu takiej przytulności jak myśleliście na początku, a codzienne odkurzanie (przyda się dobry odkurzacz, najlepiej ze szczotką dedykowaną posiadaczom zwierząt) dobrze wpływa na krążenie.



A Wy jak sobie radzicie z wszechobecnym futrem? Macie swoje triki?






Pozdrawiamy,


Filobiola i Humora






W RAMACH OTWARCIA NASZEGO BLOGA WRAZ Z PUBLIKACJĄ TEGO POSTA OGŁASZAMY KONKURS!!! 

Wśród osób, które do najbliższej soboty 28.03.br. dodadzą swój komentarz na naszej stronie rozlosujemy nagrody w postaci saszetek z mokrą karmą. Zapraszamy do śledzenia nas na Instagramie, tam w najbliższym tygodniu pojawią się zdjęcia mięsnych upominków. NIE ZAPOMNIJCIE PODAĆ W KOMENTARZACH WASZ ADRES MAILOWY (abyśmy mogły się z Wami skontaktować w sprawie wygranej).

9 komentarzy:

  1. właściwie wszystkie rodzaje szczotek zostały wypróbowane a także trik z szybka zmianą ubrań na "domowe - zakłaczone" :)

    dobrym sposobem jest też otoczenie się kociarzami (mogą być i "psiarze") bo w ich towarzystwie sierść na ubraniu to dobry powód do podjęcia miłej rozmowy :)
    Pozdrawiamy - Ania, Buba i Capsel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że koncepcja trzymania się z osobami, które także posiadają "lekko" ofutrzone ubrania jest niezwykle trafna, bo przecież, wtedy nikt tego nie zauważa ;)

      Usuń
  2. Mojego Czarka ostatnio weterynarze wygolili do badania USG wiec jest trochę mniej kłaków :P ale to dopiero początek cieplejszych dni wiec wszystko przede mną ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Golarka to na pewno najbardziej skuteczny sposób, choć radykalny. Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad jego zastosowaniem. Jeśli się zdecyduję, na pewno dam o tym znać na blogu :)

      Usuń
  3. Ostatnio u nas został użyty furminator :) dywan zmienił na chwilę kolor - z bordowego na "koci" :D kochamy ten przyrząd! Dywan odkurzany był wczoraj a dzisiaj kłaczków niewiele :D choć po Toudim nie widać utraty sierści ;)
    Kasia, Maciek, Toudi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Furminator niestety tak działa, że podczas zabiegu sierść otula wszystko wokół. Dlatego dobrym pomysłem jest używanie go na balkonie :)

      Usuń
  4. Ja sobie na razie nie radzę. Odkurzanie czterokrotnie dłuższe i częstsze niż w erze Przed Kotami. Ale to nic-damy rade. Nie mam za to zupełnie pomysłu na puchate koce i szlafrok (ani rolka, ani odkurzacz). No i ubranie... nie mogę się przeżucic na jasne kolory, bo...poza Ragdollkiem mam Brytka... czekoladowego! Od dwóch tygodni obserwuję ilości wyczesywanej sierści i na moje oko powinna byc już łysa ;)
    Emi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A próbowałaś gumowej szczotki biedronki do oczyszczania puchatych przedmiotów? Z brysia sypoe się gorzej niż z raga, więc łączmy sie w bólu, następny będzie sfinks ;)

      Usuń
    2. Nie próbowałam. Uwzględnię w kolejnych zakupach ;)

      Usuń